Jak daleko się posuniesz, aby zrobić asanę? Czyli słów kilka o otwieraniu klatki piersiowej

Moje podejście do jogi – punkt wyjścia

Moje podejście do praktyki jogi zakłada taką pracę, w której szanuję możliwości swojego ciała nie tylko z perspektywy aktualnych ograniczeń i napięć, ale też ze względu na anatomię, której nie przeskoczę (i której „przeskakiwać” nie powinnam). Dostaliśmy nasze ciała po to, by je szanować i akceptować ich zakresy i możliwości. Mamy krzywizny kręgosłupa i musimy o nie dbać, bo dzięki nim sprawnie i bez bólu przemierzamy świat; mamy ograniczone zakresy stawów, których nie należy zwiększać „w imię jogi”, bo to zachwieje naszą wewnętrzną równowagą, opartą na powiązaniach między różnymi częściami ciała.

Czym jest asana (pozycja jogi)?

Patrząc na klasyczną definicję asany, wg Patańdźalego, jest to pozycja wygodna i stabilna. Oczywiście Patańdźali, twórca Jogasutr, nie znał takiego systemu asan, jak my znamy, ale definicja jak najbardziej nadaje się i do współczesnego wykorzystania. Stabilność i wygoda. Wygoda rozumiana jest jako brak bólu i napięcia np. w stawach, mięśniach czy narządach wewnętrznych, natomiast stabilność to zachowana równowaga, dzięki której nie przewracamy się w pozycji i możemy odnaleźć wygodę, wolność od napięcia 🙂

Każda asana spełnia jakąś funkcję, dlatego zamiast skupiać się na jej kształcie, możesz skoncentrować się na tym, czego w niej doświadczasz i jaki to przynosi efekt Twojemu ciału. Np. pozycje w klęku wzmacniają i uelastyczniają nadgarstki, ale również ułatwiają nam aktywację mięśnia poprzecznego brzucha (a tym samym ochronę lędźwi przed nadmiernym wygięciem) i mięśnia czworobocznego (silna obręcz barkowa); hanumanasana (szpagat) pomaga rozciągnąć tyły nóg, ale również rozluźnić obszar miednicy i dolny odcinek kręgosłupa; pies z głową w dół pomaga rozciągnąć kręgosłup oraz cały tył ciała od stóp do czubka głowy (a nawet dalej, zgodnie z koncepcją taśm anatomicznych). A jednak wielu osobom spełnienie owej funkcji asany nie wystarcza i dążą do przesadnej „doskonałości”, a przez to pogłębiają swoją frustrację i wewnętrzne napięcie.

Nie! dla agresywnego otwierania przodu ciała!

To, co mnie ostatnio uderza na wszechobecnych na Facebooku czy Instagramie jogicznych zdjęciach, ale i czasem na żywo widzę to u niektórych uczestników moich warsztatów, to różne makabryczne sposoby „otwierania” przodu ciała – „otwierania” klatki piersiowej. Widzę siłowe, czasem wręcz agresywne pchanie mostka i piersi do przodu, z jednoczesnym zaciskiem okolicy łopatek i kręgosłupa piersiowego. Widzę otwieranie klatki piersiowej, z klockiem do jogi układanym pod kręgosłupem piersiowym (o zgrozo!). Widzę psa z głową w dół, w którym stawy barkowe przeprostowywane są, że hej, a mostek prawie dotyka podłogi. Jeśli robi to nieświadomy uczeń to mnie to zasmuca, ale jeśli robi to nauczyciel jogi to mnie to baaaardzo zasmuca, a wręcz budzi mój silny sprzeciw i złość. Powinnością nauczyciela jogi jest rozbudzanie w uczniu uważności na swoje ciało, pomaganie mu w zrozumieniu jak jego ciało funkcjonuje, uwrażliwienie ucznia na to, jaki ruch jest zdrowy, a jaki może zaszkodzić. Bezmyślne uczenie asan (w zasadzie nie tylko asan) nie ma prawa bytu, kiedy pracujesz z drugim człowiekiem, który Ci zaufał i przyszedł po nauki, powierzył bezpieczeństwo swojej praktyki. Ale nie o tym dzisiaj.

Nasz kręgosłup posiada naturalne krzywizny, które wykształciły się w procesie naszego dojrzewania (od niemowlaka do osoby dorosłej). Patrząc na kręgosłup od boku mamy kifozę w odcinku krzyżowym i piersiowym oraz lordozę w odcinku lędźwiowym i szyjnym. Na jednym końcu kręgosłupa mamy głowę, na drugim zaś miednicę. Kiedy praktykujemy MUSIMY zwracać uwagę na te krzywizny i nie dopuszczać do ich zatracenia, ponieważ ma to niekorzystny wpływ nie tylko na kręgosłup, ale i całe ciało (a przez to również na nasz umysł). Kiedy chcę otworzyć przód ciała, nie mogę po prostu pchnąć mostka do przodu, bo wytwarza to zacisk w odcinku piersiowo-lędźwiowym i po pewnym czasie zaowocuje bólem.

Kiedy chcę w bezpieczny sposób otworzyć klatkę piersiową, muszę najpierw rozciągnąć kręgosłup (wydłużyć go), a dopiero później na tą pracę nałożyć łagodne odgięcie, ale nie przesadne. Budowa odcinka piersiowego kręgosłupa nie pozwala nam na agresywne pchnięcie mostka w przód i w ten sposób otwarcie klatki piersiowej, zwłaszcza kiedy mamy pogłębioną kifozę. To tak jakby ktoś walnął z całej siły młotem w sam środek „garba”- będzie „dziura”, będzie ból, pozostanie – często nawet trwałe – napięcie.

Siłowa praca z otwarciem klatki piersiowej, samasthiti (tadasana), w której mostek pchany jest w przód i zaciska się przy tym tył ciała (łopatki wciskają się w kręgosłup, zaciskane są mięśnie wzdłuż kręgosłupa, napina się przepona i inne mięśnie oddechowe, itp.), leżenie z kostka pod kręgosłupem piersiowym, pozycja mostka, w którym pcham klatkę piersiową w stronę sufitu, by lepiej wyglądać (lepiej się otworzyć), pies z głową w dół, gdzie pcham barki, mostek i głowę do podłogi, to tylko niektóre niekorzystne pozycje, w których napinamy i spłaszczamy odcinek piersiowy kręgosłupa.

NIE podwijaj miednicy / kości ogonowej!

Tu też pojawia się kolejny problem. Kiedy nadmiernie otwierasz klatkę piersiową (np. w samasthiti/tadasanie), zwiększa się wygięcie w Twoich lędźwiach. Niektórzy, aby zapobiec pojawiającemu się napięciu dolnych pleców wykonują inną nieanatomiczną pracę: podwijają kość ogonową/miednicę. I mamy kumulację – spłaszczenie odcinka piersiowego i lędźwiowego oraz niewłaściwe napięcie mięśni dna miednicy!

Naturalnie dla nas i zdrowo jest, kiedy plecy w odcinku piersiowym są lekko okrągłe (co nie jest równoznaczne z garbieniem się), dlatego zachęcam cię do przyjrzenia się w jaki sposób oddychasz i w jaki sposób próbujesz otwierać przód klatki piersiowej. I czy docierasz świadomością do tyłu swojej klatki piersiowej, bo dla wielu osób jest to ziemia zupełnie nieznana…

Jak nauczam samasthiti (tadasany) i oddychania w niej?

Tę pracę przenoszę później na każdą pozycję, w której trzeba się wydłużyć, np. skręty w siadzie, pozycje trójkątne itd.

Ćwiczenie

Kiedy oddychamy nasza klatka piersiowa powinna się otwierać przestrzennie we wszystkie strony: do przodu, w tył i na boki. Ruch w przód jest najbardziej widoczny i najłatwiejszy do wyegzekwowania, ale nie może zabraknąć ruchu i życia z tyłu ciała. Kiedy stoisz w samasthiti wypuść powietrze z klatki piersiowej i pozwól, aby tułów się lekko przygarbił. Upewnij się, że nie wprowadzasz żadnej pracy, tylko po prostu stoisz. Ręce i kciuki rozluźnione, barki zwisają swobodnie w dół, ramiona zaokrąglone, klatka zapadnięta. Utrzymuj tylko tyle napięcia w mięśniach, aby Twoje ciało nie złożyło się jak harmonijka. Zaobserwuj swój oddech, ale nie kontroluj go. Zaobserwuj jak otwiera się klatkę piersiowa. Zaobserwuj czy odczuwasz jakby oddech płynął przodem ciała (jakby tuż pod powierzchnią klatki piersiowej), wewnętrz tułowia czy tyłem ciała (wzdłuż kręgosłupa). Nic nie zmieniaj, po prostu obserwuj, poczuj. Kiedy czujesz jak oddech penetruje przód ciała, zwróć uwagę na to czy podczas oddechu tylne żebra (ich środkowa część) poruszają się w tył. Spróbuj oddychać tak, jakbyś chciał, by Twoje kręgi piersiowe oddalały się od siebie i przesuwały w tył przy każdym wdechu, i powracały na miejsce przy każdym wydechu. Nie siłuj się z oddechem. Już samo przeniesienie uwagi w tył ciała, daje większą jego świadomość. To dobry początek.

Kiedy czujesz, że oddech otwiera przód, tył i boki żeber, możesz przystąpić do pogłębiania pozycji. Zacznij delikatnie odpychać się od stóp i wyprowadź ruch w górę tak, by powoli tułów się wydłużał i czubek głowy wyciągał się w stronę nieba. Wydłużaj się stopniowo, daj sobie na to około 5-10 oddechów. Po każdym wdechu, z którym się minimalnie wydłużysz obserwuj czy zachowałeś spokojny oddech i świadomość w tyle ciała. Jeśli tak, to z kolejnymi wdechami, można dalej pogłębiać pozycję. Jeśli oddech się zatracił lub zacisnąłaś okolice łopatek, wycofaj się do momentu, aż złapiesz kontakt świadomości z tyłem ciała.

Komentarze

16 odpowiedzi na „Jak daleko się posuniesz, aby zrobić asanę? Czyli słów kilka o otwieraniu klatki piersiowej”

  1. Awatar nauczycielka
    nauczycielka

    Nie rozumiem co złego w leżeniu w supta tadasanie z kostką ułożoną płasko pod odc piersiowym?
    Ze zgarbionymi plecami siedzimy zazwyczaj 8 h/dobę.
    położenie się na klocku i przeciągniecie ( po uprzednim wydłużeniu kręgosłupa) odczuwam ja jak i moi uczniowie jako ulgę, swobodny oddech, uwolnienie.
    Wytłumacz mi proszę co jest złego z tą kostką.
    Znasz może roller i rolowanie odcinka piersiowego? dla mnie to podobne odczucie.
    pozdrawiam.

    1. Awatar Agnieszka Wielobób

      Odpowiedź jest bardzo prosta. Wystarczy zajrzeć do atlasu anatomicznego i zobaczyć jakie jest fizjologiczne ustawienie odcinka piersiowego kręgosłupa. Podpowiem – to kifoza. Jeśli się „garbimy” to ta kifoza jest pogłębiona, ale jeśli chcemy się nie garbić to nie znosimy jej całkiem, tylko zmniejszamy to pogłębienie. Natomiast przeprostowywanie kifozy w drugą stronę to mniej więcej ten poziom subtelności co próba zginania kolana w odwrotną stronę. Pozdrawiam
      PS Rolowanie nie odbywa się po kręgosłupie i nie jest statyczne (!). Rolujemy powięź, mięśnie, a nie kręgosłup.

      1. Awatar nauczycielka
        nauczycielka

        na rollerze też leżymy, nie tylko się nim masujemy.
        wiem co to kifoza.
        dla mnie użycie kostki pozwala na zmniejszenie jej pogłębienia, nie zniesienie.
        To tak jakbyś podważała na przykład metode Pilates, w której jest dużo rolowania i zaokrąglania odcinka lędźwiowego, co w żadnym wypadku nie ma za zadania znoszenia lordozy.
        Tekst jest dla mnie zbyt agresywny, i powierzchowny.

        1. Awatar Agnieszka Wielobób

          Jest pracą przeciwną, przeprostowującą. Kifozę zmniejszamy wydłużając ją, jeśli nie chcemy punktowo stosować nacisku/napięcia. Co do tekstu to być może jest emocjonalny, ale nie jest agresywny. Można go oczywiście odebrać jako nieprzyjazny, jeśli podważa czyjś sposób pracy.
          Co do podważania metod, nie podważam tu żadnej metody, a konkretne sposoby pracy. Tak samo jak zawsze będę podważać przeprostywywanie kolan, ale nie podważa to np. baletu jako takiego.

  2. Awatar Szymon
    Szymon

    Agnieszko, czy mogłabyś rozwinąć zdanie o podwijaniu kości ogonowej? Mam pogłębiona lordoze w odcinku lędźwiowym i taki kierunek pracy (właśnie podwijanie) stosuje w tadasanie, a w tekscie napisałaś, ze jest to praca nieatanomiczna. W jaki inny sposob można nad tym pracować w tej pozycji?

    1. Awatar Agnieszka Wielobób

      Szymon,
      W tadasanie skupiłabym się na robieniu mulabandhy (praca z mięśniami dna miednicy, uniesienia lekko krocza w górę (jakby zassania go) w połączeniu z aktywacją mięśnia poprzecznego brzucha. To ustabilizuje odcinek lędźwiowy, rozciągnie go i ustawi miednicę. Napięcie mięśni dna miednicy pomoże przynajmniej w początkowej pracy. Trzeba przy tym pilnować żeby nie pchnąć żeber w przód (jak spojrzysz na siebie w lustro od boku to zobaczysz wtedy że klatka piersiowa nie znajduje się nad miednicą a bardziej z przodu). T nie jest łatwa praca. Poza tym można sprawdzić w jakim stanie są u ciebie mięśnie zginające biodra, czyli mięsień lędźwiowo-biodrowy, mięsień prostu uda oraz naprężacz powięzi szerokiej- przy pogłębionej lordozie te mięśnie bywają zbyt napięte natomiast mięśnie brzucha są słabe.
      pozdrawiam

  3. Awatar Wyjogowana

    Agnieszko,
    Z wielkim szacunkiem dla wszystkich poprzednich artykułów- ten, podobnie jak poprzednia komentująca osoba, odbieram troszkę agresywnie ;).

    Patrząc do atlasu anatomii musiałabym powiedzieć, że Twoje zdjęcie na blogu ( w wojowniku I) również pokazuje źle ustawiony kręgosłup- nienaturalnie wygięty odcinek lędźwiowy.

    Wiele osób, które uczęszczają na zajęcia siedzi w pracy przez 8 godzin i podłożenie klocka pod odcinek piersiowy i drugiego pod głowę jest dla nich bardzo relaksujące.

    I tutaj tak samo jak wspominałaś o rolowaniu w komentarzu, nie robimy przecież tego przez godzinę, tylko przez 2-3 minuty.

    Mam na zajęciach Joginów, którzy proszą mnie o tę pozycję! Tak podpowiada im ciało. Podpowiada, że tego właśnie potrzebują.

    Co więcej dokładnie tydzień temu dostałam wiadomość, że po tym ćwiczeniu jednej z osób minął ból w okolicach łopatek.

    I zdecydowanie zgadzam się, aby nie walczyć z ciałem i aby je szanować, ale też, aby go słuchać.

    Jeśli mam ochotę się wygiąć trochę mocniej niż zazwyczaj, a znam swoje ciało i możliwości, to dlaczego nie?

    Czy według Ciebie zatem pozycja wielbłąda, mostek, czy dhanurasana są asanami niekorzystnie wpływającymi na odcinek piersiowy?

    A czy raczej nie powinniśmy zadbać o stabilizację łopatek i centrum i wówczas robić wygięcie dostosowane do naszych potrzeb i możliwości?

    A może po prostu nie zrozumiałam intencji tekstu?

    Słonecznego dnia!

    Ps
    Zrobiłam test-podwinęłam lekko ogon i napięłam MDM. Poszło bez problemu.

    1. Awatar Agnieszka Wielobób

      Cześć,
      W moim artykule, w żadnym akapicie nie napisałam o tym, że nie należy robić mocniejszych pozycji i że robienie mocniejszego wygięcia (jak np. wielbłąd) jest złe. Wręcz przeciwnie. Dla kręgosłupa i całej otoczki mięśniowo-powięziowej te pozycje są bardzo dobre. Tylko trzeba pamiętać że zanim wygniemy kręgosłup MUSI on zostać rozciągnięty. A i wygięcie ma pewne zakresy ponad które wychodzić nie powinniśmy. Niestety, zbyt intensywne pchanie klatki piersiowej w przód powoduje przesunięcie się klatki piersiowej względem miednicy a to już samo w sobie będzie sprzyjało różnym kompensacjom w rejonie kręgosłupa (i nie tylko). A kiedy utrwalimy ten ruch, może to spowodować ból i nie przyjemne objawy.
      Kiedy ćwiczymy czy prowadzimy naszych uczniów, nasze oraz ich ciała muszą mieć pewną całość. Jakiekolwiek załamanie się w dowolnym miejscu w ciele (przeprost kolan, kiedy ciężar jest na nogach, zbyt duże wygięcie lub spłaszczenie kręgosłupa) powoduje zbyt duże napięcie w stawach, kościach i mięśniach. Ale tego tłumaczyć raczej nie muszę.
      Nigdy nie wypowiadam się na tematy, o których nie mam zielonego pojęcia. Widzę uczniów przychodzących do mnie po pomoc, patrzę jak ćwiczą, widzę jak wygląda ich klatka piersiowa i kręgosłup. Zadaję pytania odnośnie ich praktyki i wyciągam wnioski. Sama również robiłam kiedyś leżenie na kostce czy oparciu krzesła i oczywiście chwilowo przynosiło ulgę. Rewelacja. Ale po paru latach okazało się że akurat mój kręgosłup nie polubił takiej pracy. I większość kręgosłupów takiej pracy nie lubi. Chwilowe rozluźnienie jednak to nie to samo, co pozbycie się źródła napięcia, „wyleczenie”.

      ALE, patrząc na budowę kręgosłupa zakładam, że przyjrzałaś się jak zbudowane są kręgi odcinka piersiowego i i jego wyrostki kolczyste. Myślę, że łatwo jest sobie wyobrazić, co się stanie z kręgosłupem kiedy kręgi są pościskane (bo mięśnie są napięte, przykurczone, itp.) a ktoś mechanicznie pchnie te zaciśnięte kręgi w przód (kostka, wielbłąd, inne). Czy nie wywoła to zacisku i tarcia w kręgach? Na logikę, moim zdaniem tak.

      Pozdrawiam serdecznie,
      Agnieszka

  4. Awatar Maciej Wielobób

    Droga Wyjogowana,
    pozwolę sobie odpowiedzieć, bo moją niecierpliwość wzbudza tu przede wszystkim zdecydowanie niezgodne z definicją użycie terminu agresja. A przy okazji pozwolę sobie dołożyć moje 3 grosze, jednak trochę zębów zjadłem na nauczaniu jogi. Także na obalaniu niektórych mitów.
    1. Agresja jest to termin zdefiniowany na gruncie psychologii, można o tym poczytać także w necie. I nie – zachowaniem agresywnym nie jest ostre przeciwstawianie się jakiemuś popularnemu poglądowi. Przeczytałem tekst Agi po raz kolejny i nie dostrzegłem tam znamion agresji. Nie przypisujmy komuś z kim się nie zgadzamy, tego zachowania. Szczególnie w czasach, w których w kilka klików możemy sprawdzić dokładnie znaczenie tego terminu.
    2. Jeśli chodzi o ustawienie kręgosłupa neutralne i w różnych grupach pozycji (skłony, wygięcia, skręty itp.) to jest oczywiście różne. I Agnieszka w tym tekście nie potępia wyginania się do tyłu Potępia otwieranie przodu, kosztem zacisku tyłu i niekorzystnie wypowiada się (jakby przy okazji, a wydaje się nagle z tego główny temat) o wyginaniu się na kostce. Zwróć uwagę, że jest tam inna praca niż w mostku – ponieważ masz praktycznie punktowy nacisk, na którym masz oparty ciężar swojego ciała. To sprawia, że ćwiczenie jest szczególnie agresywne. (Oczywiście jest też szereg innych niekrzystych sposobów pracy).
    3. Argument „uczniowie chcą” – tego nie kupuję. Wielokrotnie odmawiałem moim uczniom zrobienia jakiejś pracy, którą uważałem za niekorzystną dla nich albo dla konkretnej osoby. Sobie odmawiam np. asan odwróconych, które bardzo lubię, ale niestety okazało się jakiś czas temu, że mam zwyrodnienia na siatkówce.
    4. Mądra stabilizacja łopatek i centrum – jak najbardziej tak.
    5. Jeśli chodzi o wymienione wygięcia w tył to mogę one być robione dobrze dla kręgosłupa i źle. W żadnym z nich nie ma punktowego nacisku na jeden obszar kręgosłupa – przeciwnego do jego naturalnego ułożenia.
    6. Co do podwijania ogona i MDM – oczywiście nie chodzi o to czy da się napiąć czy nie, ale zachęcam do sięgnięcia do literatury specjalistycznej lub zasięgnięcia języka u osób pracujących terapeutycznie z dnem miednicy np. z kobietami w połogu, osobami z nietrzymaniem moczu itp itd. – dosyć już mocno jest opisane, że to podwijanie miednicy osłabia mieśnie dna miednicy.
    Ma ono jeszcze jedną zasadniczą wadę – jak osobno układamy każdą część ciała to nie mamy całościowej pozycji, po prostu mamy poszatkowane 3 lub więcej różnych prac fragmentarycznych w różnych miejscach ciała. W pozycji jogicznej, tak jak ja ją rozumiem, musimy wyprowadzić 1 całościową pracę, nie da się tego zrobić z osobna dyrygując każdą częścią ciała.
    7. Jest jeszcze jedna kwestia, które chyba nie poruszyłem. Czasem coś daje chwilową ulgę, ale nam nie chodzi o nią w jodze, w jodze chodzi nam o usunięcie źródła cierpienia. Wtedy dla mnie coś jest pracą jogiczną.
    8. Pamiętajmy też, że to co pisze Aga czy ja, to zachęta do wyjścia choć na chwilę ze swoich poglądów i poeksperymentowania. Tu nie chodzi o przytakiwanie lub nie, a o refleksję nad swoją praktyką, nad swoimi pogladami, spojrzenie na coś czyimiś oczami. Tym bardziej, że oprócz krytyki pewnego podejścia, Agnieszka przedstawia proponowany sposób pracy. Może być trudny dla kogoś, kto nie używał oddechu i świadomości do ustawienia pozycji wcześniej. Ale przecież właśnie najtrudniejsza praca bywa najbardziej wartościowa. A rozwój dokonuje się przez zmianę punktu widzenia, niekoniecznie wcale na przedstawiany przez osobę, która wzbudziła tę zmianę. Chodzi o doświadczenie, ale w perspektywie długoterminowej, a nie w perspektywie chwilowej tabletki-ulgi.

    1. Awatar Wyjogowana
      Wyjogowana

      Maćku,

      W internecie możemy również, poprzez kilka kliknięć, odwiedzić słownik języka polskiego i dowiedzieć się, że przymiotnik agresywny może również oznaczać „pełen ekspresji, dynamiki”. A jeżeli komentujemy tekst pisany, to chyba metaforyczne używanie terminów jest jak najbardziej słuszne ;). Artykuł Agnieszki odbieram jako bardzo stanowczy i dynamiczny, może poprzez użycie wykrzykników. Ta część mowy wyraża raczej silne stany emocjonalne.

      Poza tym, uważam że ciężko ocenić tekst bliskiej osoby obiektywnie ;)- nie mówię o merytoryce, ale emocjach.

      Nie oskarżam Agnieszki, że krytykuje wygięcia, tylko pytałam o jej stosunek, ponieważ tekst wzbudził we mnie wątpliwości. Może nie do końca wyczułam intencję. Z wieloma akapitami się zgadzam, jednak dyskusja nie polega na potakiwaniu sobie. A wydaje mi się, że możliwość komentowania jest po to, aby móc podyskutować, lub wyrazić swoją opinię.

      Dla mnie „uczniowie chcą” jest bardzo ważnym aspektem, bo słucham ich potrzeb. Oczywiście ma to swoje granice, może Ty i ja mamy po prostu inne.

      Co więcej ta „chwilowa tabletka”, o której wspominasz, jest moim zdaniem, szalenie ważna, ponieważ po pierwsze motywuje do dalszej praktyki, co może przynieść długoterminowe korzyści.

      Po drugie, daje kolejny dobry dzień, bez bólu. Mobilizuje do dalszej praktyki. Oczywiście nie mówię tu, o robieniu czegoś kosztem zdrowia. Moim zdaniem leżenie 2 minuty na kostce raz na jakiś czas nie będzie kosztowało nas zdrowia (szczególnie jeśli znamy swoich Joginów). A dzień z ulgą i uśmiechem na twarzy może naprawdę dużo wnieść.

      Dla mnie „podwinięcie kości ogonowej” jest tylko komendą, jak pilatesowy „pępek do kręgosłupa”- nie są one złe. Jednak po prostu muszą być wcześniej dobrze wytłumaczone, a raczej poprzedzone treningiem dna miednicy i poprzecznego. Chciałam przez to tylko powiedzieć, że nie ma się, co „agresywnie” upierać, że nie wolno, nie można i na pewno taka komenda zrobi komuś krzywdę.

      Nie tak dawno uczestniczyłam w obszernym szkoleniu z zakresu dna miednicy, prowadzonym przez fizjoterapeutkę uroginekologiczną i stosowała ona różne wizualizację związane z „ogonem” i niewątpliwie pozwoliły mi one bardziej zrozumieć tę trudną pracę.

      Przepraszam, jeśli nie odniosłam się do któregoś z punktów, ale sporo ich było ;).

      Agnieszko,
      Proszę Cię jeszcze zatem o wyjaśnienie kwestii, którą poruszała moja poprzedniczka. I nie ma w moim pytaniu ironii, jest ciekawość.

      Czy zatem rollowanie (np. pleców na wałku- ja uczyłam się, aby w punkcie bardziej bolesnym, na moment zostać), a leżenie na piankowej kostce- przez kilka oddechów na prawdę tak bardzo się różni? Ja rolluję się ( i tak byłam uczona) wolno i zatrzymuję się na punktach bolesnych. Czy zatem, Twoim zdaniem, jeśli taki punkt mam pod łopatkami, to wałka również nie powinnam tam zatrzymywać?

      Pozdrawiam Was!

      1. Awatar Maciej Wielobób

        Droga Wyjogowana!
        1. Jednak przyznasz, pomimo kontekstów potocznych słowa, że jest ono ewidentnie nadużywane, gdy ktoś ma inne zdanie.
        2. Co do obiektywności to oczywiście masz rację, ale również obiektywności brakuje każdej osobie, które może poczuć, że skrytykowany został jej sposób pracy.
        3. 
Co do „uczniowie chcą” – nie zawsze „chcenie” pokrywa się z potrzebami, po to jest m.in. nauczyciel. Czasem trzeba za tym pójść, a czasem wręcz odwrotnie. Całkiem niedawno sam pisałem o tym na moim blogu.

        4. Co do upierania się do którejś komendy to nikt się przy tym nie upiera – bardzo proszę zwróć uwagę, że u Agnieszki zarówno wątek kostki jak podwijania miednicy, jest poboczny w tekście. Głównym wątkiem jest zbyt agresywne otwieranie przodu kosztem tyłu (z którym jak sądzę w dużej mierze się zgadzasz) i propozycja alternatywnego sposobu pracy.
        5. 
Co do chwilowej tabletki to jest ona ok, jeśli jest częścią dłuższego przemyślanego procesu. A jeśli w tym procesie przeszkadza to niestety nie powinniśmy jej stosować. Oczywiście nie ma rozwiązań a la „recepta dla wszystkich”. Są pewne ogólne zasady, które oczywiście czasami może być lepiej złamać.

        6. Co do związków między regularnym podwijaniem miednicy a niewłaściwym napięciem dna miednicy polecam co nieco poszukać, ostatnimi czasy raczej sporo się o tym mówi.
        Nie mylmy też wizualizacji z kością ogonową albo jednorazowo zastosowanej szkoleniowo pracy z podwinięciem miednicy, żeby coś poczuć z regularnie stosowanym przez część nauczycieli „podwijaniem kości ogonowej”.
        pozdrawiam

      2. Awatar Agnieszka Wielobób

        Dyskusja ku mojemu zaskoczeniu jakoś potoczyła się pobocznymi wątkami (zdaje się i kwestię kostki i podwijania „ogona” poruszyłam w po jednym zdaniu na każde), a ucieka to, co najważniejsze: kwestie nie „wyzyskiwania tyłu ciała”, kosztem agresywnego otwarcia przodu i konkretna propozycja jak to zrobić. Chyba wszelkie argumenty za i przeciw zostały przedstawione, więc nie będę ich powielała.
        Na pytanie o rolowanie nie odpowiedziałam, ponieważ nie znam się na rolowaniu, a staram się nie wypowiadać na tematy, których nie zgłębiłam. Na tematy jogiczne wypowiadam się czasem dobitnie, bo zajmuje się tym jakieś 18 lat i wiele błędów, które opisuję, sama kiedyś robiłam. Jednak w toku zgłębiania anatomii, fizjologii, uczenia się różnych metod pracy z ciałem i jego obserwacji, obserwacji uczniów, których nauczam kilkanaście lat, obserwacji osób, z którymi pracowałam z ciałem innymi metodami, doszkalania się itp. itd, zmienia się punkt widzenia i dlatego nie waham się wprowadzać zmian. O pewnych kwestiach mówi się w środowisku jogicznym wiele lat delikatnie i nie przynosi to efektu, stąd czasem moja złość (której nie należy mylić z agresją). A joga uczy nas przyjmowania także złości i czynienia z niej kreatywnej siły 🙂
        Pozdrawiam i dziękuję za dyskusję!

  5. Awatar Jarek
    Jarek

    Drodzy,
    z zainteresowaniem prześledziłem wymianę zdań i …. mimo, że kurz opadł i wszyscy zapomnieli o temacie postanowiłem dołączyć swoje zdanie i osobiste doświadczenie.
    Jedna uwaga formalna na wstępie do wszelkich bezimiennych komentujących, kryjących się za nazwami – jeżeli zwracacie się po imieniu do a) autorów artykułu b) innych komentujących posiadających imię, podpisujcie przynajmniej swoje wypowiedzi. Z szacunku dla innych (chociaż pewnie dadzą sobie radę :)) ale przede wszystkim siebie samych szanujcie, to dobrze zrobi Waszym praktykom a przede wszystkim uczniom.

    Moje zdanie: kostka czy rolka po 8-10 godzinach na krześle czy w dowolnej pozycji z zaokrąglonymi plecami użyta a) bez przygotowania, b) bez absolutnie ścisłego nadzoru/instruktarzu, c) bez uwzględnienia możliwych i wielce prawdopodobnych schorzeń kręgosłupa w odcinku szyjnym i lędźwiowym – to prędzej czy później bardzo poważne problemy.
    Moje doświadczenie: prowadzący zajęcia w grupie średniozaawansowanej jogi przy teatrze tańca zaproponował kostkę pod plecy celem mocniejszego otwarcia klatki piersiowej nie bacząc na różny wiek i stan uczestników zajęć, również wiedząc o moich 3ch wypuklinach w odcinku lędźwiowym i przebytej operacji odcinka szyjnego. Klatka piersiowa dała radę, szyja też. Odcinek lędźwiowy boli nawet w nocy przy zmianie pozycji od 3 tygodni.

    A przy okazji pytanie: Czy zdarzyło się Wam kiedyś doświadczyć urazu kości grochowatych obu dłoni/nadgarstków od pozycji w klęku podpartym? I co z tym zrobić? Mam uczucie, jakbym je sobie odbił i miał na nich piekące bąble 🙂

    Pozdrawiam
    Jarek

    1. Awatar Agnieszka Wielobób

      Jarku,
      Przykro mi z powodu bólu pleców. Twój przypadek pokazuje jak odmienne są ciała i jak indywidualnie należy podchodzić do każdego z nich.
      Czy korzystałeś z pomocy np osteopaty lub kogoś kto pracuje z powięzią? może przyniosło by to ulgę?
      Odpowiadając na Twoje pytanie o kości grochowate, to nie miałam takiego problemu. Kiedy jest duży stan zapalny, a z tego co zrozumiałam taki jest u ciebie, to odpuściłabym ćwiczenia z podparciem na rękach i w ogóle ćwiczenia gdzie przeciążasz nadgarstki – wykręcanie, odkręcani itp.
      JAk już zejdzie stan zapalny to warto nauczyć się takiej pracy rękoma by nie przeciążać nadgarstów kiedy jesteś w podparciu, nie wisieć na nich ale odpychać się od nich od ziemi (bardziej od nasad palców), pilnować by nie przeprostowywać łokci, ew ustawiać palce dłonie lekko na zewnątrz. Są różne wyjścia, trzeba poszukać najlepszego dla siebie.
      A co zrobić z bolesnymi nadgarstkami? Warto również pójść do jakiegoś osteopaty bo między innymi ból może być związany z duzym napięciem powięziowo-mięśniowym w obrębie klatki piersiowej i całej długości rąk. Warto się temu przyjrzeć.

      pozdrawiam
      Agnieszka

  6. Awatar Katarzyna Zajd
    Katarzyna Zajd

    Przeczytałam dyskusję pod artykułem z ogromnym zainteresowaniem i postanowiłam również zabrać głos. Nie jestem nauczycielką jogi, natomiast mam jakieś doświadczenie w jodze wg Iyengara (4 lata) i obecnie rozwijam się w szkole wg vinaysa krama (ponad rok).
    Mnie samej na początku trudno było się przestawić z podwijania kości ogonowej na mullabandhę. Przy mojej pogłębionej lordozie trudno mi było zrozumieć, dlaczego miałabym nie pracować w taki sposób z dolnymi plecami. Zrozumiałam to dopiero, kiedy nauczyłam się mullabandhy (trwało to kilka miesięcy, bo zupełnie nie czułam tej pracy) i zobaczyłam, jak w ten sposób zmienia się ułożenie ciała.
    Co do kostki pod odcinkiem piersiowym, to trudno nie zgodzić mi się z przedmówcami, bo sama wiem, jaką to ulgę przynosi. Nie wiem też dokładnie, o którą pozycję z kostką Agnieszce chodzi. Czy samo leżenie z kostką ułożoną płaską pod łopatkami i głową też, czy jednak Aga zwraca uwagę na mocne otwarcie klatki piersiowej z kostką ułożoną pionowo? Przyznaję, że przemówił do mnie argument, w którym jest porównanie nadmiernego otwierania klatki do przeprostowywania kolan. Mam po jodze Iynegara przeprosty w kolanach i łokciach – nic fajnego.
    Wszystko w jodze jest fajne, dopóki nic się nie stanie! Co jakiś czas spotykam znajome osoby, które mi mówią, że joga zrobiła im krzywdę. Ja np. mam kontuzję, przez którą nawet trikonasana sprawia mi ból. Gdybym została w poprzedniej szkole, wciskaliby mnie w pozycję. W szkole u Agnieszki nauczycielki szukają dla mnie ułożenia, które przyniesie mi ulgę.
    Nie dziwcie się emocjonalnemu wpisowi Agnieszki, która jako nauczycielka jogi od kilkunastu lat opiekuje się również ludźmi z kontuzjami po innych szkołach. Mnie osobiście przerażają reklamy szkół jogi w sieci, z popisami nauczycieli na filmikach, gdzie są prezentowane wciągnięte (!) brzuchy i przeprosty. Ta komercjalizacja jogi jest aż przykra.

  7. Awatar Dziękuję
    Dziękuję

    Agnieszko, bardzo dziękuję za ten wpis
    I za komentarz Maćka

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *