
Moje podejście do jogi – punkt wyjścia
Moje podejście do praktyki jogi zakłada taką pracę, w której szanuję możliwości swojego ciała nie tylko z perspektywy aktualnych ograniczeń i napięć, ale też ze względu na anatomię, której nie przeskoczę (i której „przeskakiwać” nie powinnam). Dostaliśmy nasze ciała po to, by je szanować i akceptować ich zakresy i możliwości. Mamy krzywizny kręgosłupa i musimy o nie dbać, bo dzięki nim sprawnie i bez bólu przemierzamy świat; mamy ograniczone zakresy stawów, których nie należy zwiększać „w imię jogi”, bo to zachwieje naszą wewnętrzną równowagą, opartą na powiązaniach między różnymi częściami ciała.
Czym jest asana (pozycja jogi)?
Patrząc na klasyczną definicję asany, wg Patańdźalego, jest to pozycja wygodna i stabilna. Oczywiście Patańdźali, twórca Jogasutr, nie znał takiego systemu asan, jak my znamy, ale definicja jak najbardziej nadaje się i do współczesnego wykorzystania. Stabilność i wygoda. Wygoda rozumiana jest jako brak bólu i napięcia np. w stawach, mięśniach czy narządach wewnętrznych, natomiast stabilność to zachowana równowaga, dzięki której nie przewracamy się w pozycji i możemy odnaleźć wygodę, wolność od napięcia 🙂
Każda asana spełnia jakąś funkcję, dlatego zamiast skupiać się na jej kształcie, możesz skoncentrować się na tym, czego w niej doświadczasz i jaki to przynosi efekt Twojemu ciału. Np. pozycje w klęku wzmacniają i uelastyczniają nadgarstki, ale również ułatwiają nam aktywację mięśnia poprzecznego brzucha (a tym samym ochronę lędźwi przed nadmiernym wygięciem) i mięśnia czworobocznego (silna obręcz barkowa); hanumanasana (szpagat) pomaga rozciągnąć tyły nóg, ale również rozluźnić obszar miednicy i dolny odcinek kręgosłupa; pies z głową w dół pomaga rozciągnąć kręgosłup oraz cały tył ciała od stóp do czubka głowy (a nawet dalej, zgodnie z koncepcją taśm anatomicznych). A jednak wielu osobom spełnienie owej funkcji asany nie wystarcza i dążą do przesadnej „doskonałości”, a przez to pogłębiają swoją frustrację i wewnętrzne napięcie.
Nie! dla agresywnego otwierania przodu ciała!
To, co mnie ostatnio uderza na wszechobecnych na Facebooku czy Instagramie jogicznych zdjęciach, ale i czasem na żywo widzę to u niektórych uczestników moich warsztatów, to różne makabryczne sposoby „otwierania” przodu ciała – „otwierania” klatki piersiowej. Widzę siłowe, czasem wręcz agresywne pchanie mostka i piersi do przodu, z jednoczesnym zaciskiem okolicy łopatek i kręgosłupa piersiowego. Widzę otwieranie klatki piersiowej, z klockiem do jogi układanym pod kręgosłupem piersiowym (o zgrozo!). Widzę psa z głową w dół, w którym stawy barkowe przeprostowywane są, że hej, a mostek prawie dotyka podłogi. Jeśli robi to nieświadomy uczeń to mnie to zasmuca, ale jeśli robi to nauczyciel jogi to mnie to baaaardzo zasmuca, a wręcz budzi mój silny sprzeciw i złość. Powinnością nauczyciela jogi jest rozbudzanie w uczniu uważności na swoje ciało, pomaganie mu w zrozumieniu jak jego ciało funkcjonuje, uwrażliwienie ucznia na to, jaki ruch jest zdrowy, a jaki może zaszkodzić. Bezmyślne uczenie asan (w zasadzie nie tylko asan) nie ma prawa bytu, kiedy pracujesz z drugim człowiekiem, który Ci zaufał i przyszedł po nauki, powierzył bezpieczeństwo swojej praktyki. Ale nie o tym dzisiaj.
Nasz kręgosłup posiada naturalne krzywizny, które wykształciły się w procesie naszego dojrzewania (od niemowlaka do osoby dorosłej). Patrząc na kręgosłup od boku mamy kifozę w odcinku krzyżowym i piersiowym oraz lordozę w odcinku lędźwiowym i szyjnym. Na jednym końcu kręgosłupa mamy głowę, na drugim zaś miednicę. Kiedy praktykujemy MUSIMY zwracać uwagę na te krzywizny i nie dopuszczać do ich zatracenia, ponieważ ma to niekorzystny wpływ nie tylko na kręgosłup, ale i całe ciało (a przez to również na nasz umysł). Kiedy chcę otworzyć przód ciała, nie mogę po prostu pchnąć mostka do przodu, bo wytwarza to zacisk w odcinku piersiowo-lędźwiowym i po pewnym czasie zaowocuje bólem.
Kiedy chcę w bezpieczny sposób otworzyć klatkę piersiową, muszę najpierw rozciągnąć kręgosłup (wydłużyć go), a dopiero później na tą pracę nałożyć łagodne odgięcie, ale nie przesadne. Budowa odcinka piersiowego kręgosłupa nie pozwala nam na agresywne pchnięcie mostka w przód i w ten sposób otwarcie klatki piersiowej, zwłaszcza kiedy mamy pogłębioną kifozę. To tak jakby ktoś walnął z całej siły młotem w sam środek „garba”- będzie „dziura”, będzie ból, pozostanie – często nawet trwałe – napięcie.
Siłowa praca z otwarciem klatki piersiowej, samasthiti (tadasana), w której mostek pchany jest w przód i zaciska się przy tym tył ciała (łopatki wciskają się w kręgosłup, zaciskane są mięśnie wzdłuż kręgosłupa, napina się przepona i inne mięśnie oddechowe, itp.), leżenie z kostka pod kręgosłupem piersiowym, pozycja mostka, w którym pcham klatkę piersiową w stronę sufitu, by lepiej wyglądać (lepiej się otworzyć), pies z głową w dół, gdzie pcham barki, mostek i głowę do podłogi, to tylko niektóre niekorzystne pozycje, w których napinamy i spłaszczamy odcinek piersiowy kręgosłupa.
NIE podwijaj miednicy / kości ogonowej!
Tu też pojawia się kolejny problem. Kiedy nadmiernie otwierasz klatkę piersiową (np. w samasthiti/tadasanie), zwiększa się wygięcie w Twoich lędźwiach. Niektórzy, aby zapobiec pojawiającemu się napięciu dolnych pleców wykonują inną nieanatomiczną pracę: podwijają kość ogonową/miednicę. I mamy kumulację – spłaszczenie odcinka piersiowego i lędźwiowego oraz niewłaściwe napięcie mięśni dna miednicy!
Naturalnie dla nas i zdrowo jest, kiedy plecy w odcinku piersiowym są lekko okrągłe (co nie jest równoznaczne z garbieniem się), dlatego zachęcam cię do przyjrzenia się w jaki sposób oddychasz i w jaki sposób próbujesz otwierać przód klatki piersiowej. I czy docierasz świadomością do tyłu swojej klatki piersiowej, bo dla wielu osób jest to ziemia zupełnie nieznana…
Jak nauczam samasthiti (tadasany) i oddychania w niej?
Tę pracę przenoszę później na każdą pozycję, w której trzeba się wydłużyć, np. skręty w siadzie, pozycje trójkątne itd.
Ćwiczenie
Kiedy oddychamy nasza klatka piersiowa powinna się otwierać przestrzennie we wszystkie strony: do przodu, w tył i na boki. Ruch w przód jest najbardziej widoczny i najłatwiejszy do wyegzekwowania, ale nie może zabraknąć ruchu i życia z tyłu ciała. Kiedy stoisz w samasthiti wypuść powietrze z klatki piersiowej i pozwól, aby tułów się lekko przygarbił. Upewnij się, że nie wprowadzasz żadnej pracy, tylko po prostu stoisz. Ręce i kciuki rozluźnione, barki zwisają swobodnie w dół, ramiona zaokrąglone, klatka zapadnięta. Utrzymuj tylko tyle napięcia w mięśniach, aby Twoje ciało nie złożyło się jak harmonijka. Zaobserwuj swój oddech, ale nie kontroluj go. Zaobserwuj jak otwiera się klatkę piersiowa. Zaobserwuj czy odczuwasz jakby oddech płynął przodem ciała (jakby tuż pod powierzchnią klatki piersiowej), wewnętrz tułowia czy tyłem ciała (wzdłuż kręgosłupa). Nic nie zmieniaj, po prostu obserwuj, poczuj. Kiedy czujesz jak oddech penetruje przód ciała, zwróć uwagę na to czy podczas oddechu tylne żebra (ich środkowa część) poruszają się w tył. Spróbuj oddychać tak, jakbyś chciał, by Twoje kręgi piersiowe oddalały się od siebie i przesuwały w tył przy każdym wdechu, i powracały na miejsce przy każdym wydechu. Nie siłuj się z oddechem. Już samo przeniesienie uwagi w tył ciała, daje większą jego świadomość. To dobry początek.
Kiedy czujesz, że oddech otwiera przód, tył i boki żeber, możesz przystąpić do pogłębiania pozycji. Zacznij delikatnie odpychać się od stóp i wyprowadź ruch w górę tak, by powoli tułów się wydłużał i czubek głowy wyciągał się w stronę nieba. Wydłużaj się stopniowo, daj sobie na to około 5-10 oddechów. Po każdym wdechu, z którym się minimalnie wydłużysz obserwuj czy zachowałeś spokojny oddech i świadomość w tyle ciała. Jeśli tak, to z kolejnymi wdechami, można dalej pogłębiać pozycję. Jeśli oddech się zatracił lub zacisnąłaś okolice łopatek, wycofaj się do momentu, aż złapiesz kontakt świadomości z tyłem ciała.
Dodaj komentarz