Cykl powięź w jodze, część I: Czym jest powięź?
Część II: Tensegracja
Część III: Co nie służy powięzi? (poniżej)
Nasze życie to nieustanne poszukiwanie równowagi między światem zewnętrznym a wewnętrznym. Powięź zaczyna formować się już w życiu płodowym, w 2-3 tygodniu ciąży. Od samego początku różne czynniki oddziałują na jej rozwój: postawa i napięcia matki, a także ograniczająca się przestrzeń w macicy w późniejszych etapach ciąży. Warunki kulturowe, relacje z otoczeniem, rodziną, szkołą, zainteresowania, aktywność fizyczna (lub jej brak), sposób radzenia sobie z emocjami – wszystko to kształtuje naszą powięź przez całe życie. Idealnie byłoby, gdybyśmy nie przejmowali napięć matki, byli odpowiednio stymulowani w dzieciństwie, dojrzewali harmonijnie i otrzymywali wsparcie. Gdybyśmy potrafili zdrowo przeżywać emocje i znali mechanizmy samoregulacji, być może nasza powięź nigdy nie doświadczyłaby nadmiernego napięcia.
Jednak modelowe życie nie istnieje. Ta różnorodność napięć kształtuje nas i nasze charaktery sprawiając, że jesteśmy unikalni, inspirujący dla innych. Różnorodność wpływa na postęp technologiczny i nasz osobisty wzrost. Niestety, w tym procesie często cierpi nasza powięź. Nadmierne przeciążenia, ciągłe dążenie do perfekcji, obsesja idealnej sylwetki, kreowanie idealnego wizerunku w mediach społecznościowych, kosztem autentyczności czy zbyt wysokie wymagania wobec siebie prowadzą do przedmiotowego traktowania własnego ciała i odcinania się od siebie. Skupiamy się na zewnętrzności zaniedbując nasze wewnętrzne potrzeby i emocje. W pogoni za lepszą wersją siebie tracimy kontakt z tym, kim naprawdę jesteśmy. Zanika oddech, radość, my sami. Brak równowagi między światem wewnętrznym i zewnętrznym oraz spójności z wartościami jest jedną z głównych przyczyn zapominania o sobie.
Na szczęście, z każdej trudnej sytuacji istnieje wyjście. Zrozumienie mechanizmów powstawania napięć w ciele może być pierwszym krokiem do powrotu do siebie, poprawy kondycji psychofizycznej.
Stres
Ajurweda, starożytna medycyna Indii, wskazuje na kluczową rolę umysłu jako źródła wielu zaburzeń zdrowotnych. Choć nie wszystkie problemy mają podłoże psychiczne, wpływ emocji na ciało jest niezaprzeczalny. Ajurwedyjska koncepcja zdrowia opiera się na jedności ciała, umysłu, duszy i zmysłów – wszystkie te elementy są ze sobą powiązane i współtworzą pełnię człowieka.
Przykładem tej zależności jest ból kręgosłupa, który ograniczając ruchomość, może prowadzić do frustracji, lęku czy smutku, ponieważ układ mięśniowy nieustannie komunikuje się z nerwowym. Z kolei tłumione emocje wpływają na postawę ciała, pogłębiając napięcia. Nadmierna stymulacja zmysłów również oddziałuje na kondycję organizmu – brutalne filmy mogą powodować przemęczenie wzroku i przestymulowanie intelektualne lub emocjonalne, a głośna, intensywna muzyka przeciąża zmysł słuchu. Działanie na jeden element zawsze wywołuje efekt w pozostałych, nawet jeśli nie odczuwamy tego od razu.
Badania nad powięzią wykazują, że chroniczny stres przyczynia się do uwalniania substancji prozapalnych, co prowadzi do jej napięcia lub nadmiernego rozluźnienia. W skrajnych przypadkach może skutkować atrofią mięśni, osłabieniem ścięgien, osteoporozą czy zatrzymaniem wody w organizmie.
Jednym z terapeutów zajmujących się tym zagadnieniem jest Donald VanHowten, twórca metody LifeImpressions Bodywork. W swojej pracy nawiązuje do metody Feldenkraisa oraz ajurwedy i opracował ćwiczenia ruchowe uwalniające napięcia z głębokich tkanek. Poprzez świadomy, powolny i niezwykle uważny ruch układ nerwowy buduje nowe połączenia z obszarem, z którym aktualnie pracujemy, co inicjuje proces samouzdrawiania.
Często nie zdajemy sobie sprawy, że stres powoduje subtelne reakcje w ciele – unoszenie barków, napięcie brzucha czy pośladków. Strach natomiast wywołuje tendencję do zamknięcia przodu ciała w mechanizmie obronnym. Według VanHovtena, chroniczne napięcie emocjonalne utrwala wzorce ruchowe, które dla każdego mogą wyglądać inaczej, mimo że dotyczą podobnych doświadczeń. Każde przeżycie – szczególnie trudne – pozostawia w tkance łącznej „odciski życia”, które powstają wskutek niewyrażonych emocji, traum lub urazów fizycznych.
Te subtelne, powolne ruchy w pracy VanHowtena (o których wspominam 2 akapity wyżej) potrafią rozpuścić głęboko zakorzenione napięcia, uruchamiając procesy terapeutyczne. Warto pamiętać, że nawet przy pozornie niewinnych ruchach mogą uwolnić się emocje – czasem intensywne i nieprzyjemne. Jeśli się pojawią, należy mieć świadomość, że nie wynikają one z bieżącej sytuacji, lecz są echem doświadczeń, które nie zostały wyrażone w przeszłości.
Nie warto ich tłumić, ale równie istotne jest, by nie pozwolić im całkowicie przejąć kontroli. W momencie poruszenia ciało może przekazywać sygnały, jakby te emocje były bezpośrednio związane z teraźniejszością. Tylko część nas uwierzy, że są „prawdziwe” i że powinniśmy za nimi podążyć. Jednak warto wsłuchać się w głębszą świadomość i nie dać się porwać emocjonalnemu nurtowi, pozostając obserwatorem własnych reakcji.
Na zajęciach często wykorzystuję podejście powolnego, uważnego ruchu, powtarzanego kilkukrotnie, aby rozluźnić ciało po intensywnej praktyce lub uświadomić nieświadome obszary przed rozpoczęciem ćwiczeń. Nie chodzi o perfekcję ruchu, lecz o budzenie uważności i ciekawości ciała, co pozwala je lepiej poznać i stworzyć własną mapę świadomości. Im mniejszy zakres ruchu (czasem nawet 1-3 milimetry) i wolniejsze tempo, tym więcej możemy dostrzec i poczuć.
Choć narzędzia jogiczne mogą wspierać pracę ze stresem, czasami konieczna jest konsultacja ze specjalistą – fizjoterapeutą lub psychoterapeutą, a pewnych przypadkach nawet psychotraumatologiem. Nie warto się tego obawiać, a terapia ruchem może stanowić istotne wsparcie w procesie zdrowienia.
Schematy i nieprawidłowe wzorce ruchowe
Aktywność fizyczna, taka jak joga, pilates, praca z ciężarami, bieganie, skakanie, pływanie, jazda na rowerze czy spacery, odżywia powięź i poprawia metabolizm, przyczyniając się do zachowania młodzieńczej kondycji ciała. Powięź preferuje ruch wielokierunkowy, spontaniczny i ekspresyjny, podczas gdy przesadna, źle pojęta perfekcja ruchowa lub długotrwałe, jednostajne wzorce (np. u muzyków czy sportowców) mogą ograniczać jej sprawność. Kierunek ruchu determinuje układ włókien kolagenowych, dlatego różnorodna aktywność zapewnia powięzi zdrowy rozwój i mobilność, czyniąc ją rozluźnioną, elastyczną i miękką, co przekłada się na swobodę i grację ruchów.
W praktyce jogi nie ograniczajmy się do sztywnych schematów unoszenia rąk czy ustawiania ciała (choć niektóre pozycje będą wymagały od nas przestrzegania pewnych wzorców ruchowych, zwłaszcza w połączeniu z oporem). Eksplorujmy ruch, poszukując mimo wszystko luzu i przestrzeni w ciele. Nie oznacza to jednak, że mamy się cały czas rozciągać i wydłużać lub nie angażować mięśni by wykonać „miękki” ruch. Przestrzeń i luz w ciele czy oddechu możemy a nawet powinniśmy czuć nawet po mocniejszej praktyce, a może zwłaszcza po niej 🙂 Angażujmy całe ciało w asanach, łącząc różne zakresy ruchu, np. unosząc ręce, rotujmy kości ramienne, zmieniając tor ruchu. Pamiętajmy przy tym oczywiście o bezpieczeństwie i prawidłach pracy.
Ruch jest kluczowy dla zdrowia tkanki łącznej, jednak zarówno jego brak, jak i nadmiar mogą prowadzić do problemów. Siedzący tryb życia utrwala niekorzystne postawy, takie jak zaokrąglone plecy i wysunięta broda, co powoduje „ścisk” w powięzi (np. w barkach czy brzuchu). To stymuluje komórki do produkcji nadmiernej ilości włókien kolagenowych, prowadząc do zgrubienia powięzi, a tym samym sztywności, ograniczenia ruchu i niekiedy bólu. Nadmierna produkcja włókien spowalnia metabolizm i przyspiesza starzenie. Czyż to nie wystarczający powód, by włączyć do życia różnorodną aktywność fizyczną?
Przy całej spontaniczności, która pozwala wykorzeniać schematy ruchowe, trzeba też dążyć do ewentualnej korekty nieprawidłowych wzorców ruchowych. Z naszego doświadczenia w Pracowni Agnieszki i Macieja Wielobobów wynika, że jogini i joginie najczęściej źle pracują brzuchem i pośladkami. Gdy np. ktoś nie aktywuje dobrej pracy brzucha, może ryzykować zbyt mocną pracę prostowników grzbietu, nie mówiąc już o tym, że bez pracy mięśni skośnych brzucha trudno mówić o ochronie pleców w wygięciach w tył. Czasem niektórzy pracują mocno pośladkami, a nie pracują dnem miednicy. Lub mając słabe zginacze bioder, nadrabiają mieśniami czworogłowymi ud. Wszelkie tego typu nieprawidłowości przekładają się nierównowagę w naszym systemie mięśniowo-powięziowym i trzeba je skorygować.
Urazy
Niezliczona ilość receptorów czuciowych sprawia, że powięź reaguje na każdy bodziec: dotyk, ucisk, ukłucie, wibracje, dźwięk, uderzenia, głaskanie, zmiany temperatury. Każde naruszenie naszej integralności – przecięcie skóry, złamanie kości, uraz, ugryzienie czy nawet ślad po ospie – odciska się na powięzi, ograniczając jej ruchomość i swobodę naszego ciała. Pamiętając o trójwymiarowej, wszechobecnej naturze powięzi, łatwo zrozumieć, że brak elastyczności w jednym punkcie generuje usztywnienie sąsiednich tkanek.
Głębokie uszkodzenia, naruszające ciągłość skóry czy mięśni, nie omijają również powięzi. Nasze ciało posiada jednak niezwykłą zdolność do samoregeneracji. Specjalne komórki tkanki łącznej gromadzą się w miejscu urazu, produkując dodatkowe włókna powięzi, które „zaklejają” ranę. W efekcie powięź w tym obszarze staje się grubsza i mocniejsza i też bardziej zwarta, tworząc ochronną barierę przed bólem i nadmierną stymulacją. Ponieważ przez powięź przebiegają naczynia krwionośne, limfatyczne i nerwy, ta „nadbudowa” może utrudniać przepływ płynów i impulsów.
Ignorowanie takiego „zaklejonego” miejsca prowadzi do stopniowej utraty elastyczności i nawilżenia powięzi. Tkanka usztywnia się, zakres ruchu maleje, a powięź wokół zaczyna wysychać, czyniąc ten obszar niejako „martwym” i odłączonym od naszej świadomości. Niemal pewne jest również powstawanie zrostów. Dlatego im szybciej zainicjujemy proces gojenia poprzez ruch, masaż, dotyk, wibracje czy dźwięk, tym większa szansa na uniknięcie tych niekorzystnych zmian. W przypadku poważnych urazów, takich jak rozległe cięcia, operacje czy głębokie złamania, konsultacja ze specjalistą jest wysoce zalecana.
Decydując się na terapię manualną w celu „naprawy” powięzi, pamiętajmy, że każda ingerencja w ciało dotyka naszych nawyków, schematów, emocji, ograniczeń i napięć – wszystkiego, co zbieraliśmy latami i co nas ukształtowało. Te elementy niczym dopasowane puzzle utrzymują nas w pewnej harmonii, która może być dysfunkcyjna, ale jednak umożliwia nam funkcjonowanie. Dzięki nim orientujemy się w przestrzeni, budujemy relacje, mamy pracę i zainteresowania, odczuwamy i myślimy w charakterystyczny dla siebie sposób.
Dlatego nie skupiajmy się obsesyjnie na „wymianie” wszystkich puzzli naszego ciała, bo nasz obraz się rozpadnie i będziemy musieli składać się na nowo. Zastanówmy się, ile czasu zajęło nam ułożenie puzzli naszego życia – mając te 30, 40 czy 50 lat (a może więcej), to długa historia 🙂 Każde przestawienie elementu wymaga czasu na adaptację. Zrównoważona terapia polega na rozluźnianiu napiętych obszarów w taki sposób, by zintegrowały się z naszymi istniejącymi napięciami. Nie chodzi o wymianę puzzla, lecz o zmianę jego położenia, aby pozostałe elementy mogły się lepiej dopasować.
Nie dajcie się zwariować w pogoni za lepszą wersją siebie. Skonsultujcie się z fizjoterapeutą, aby wspólnie zastanowić się, jak usprawnić to, co już macie, by móc w pełni cieszyć się sobą i życiem.
Dodaj komentarz